Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2025

Tłusty Czwartek

Obraz
  W pracy mamy jednego tzw. trudnego klienta, w dodatku regularnie niepłacącego. Umowa została mu wypowiedziana, ale za styczeń przyniósł jeszcze dokumenty. Koleżanka zrobiła tylko częściowo i generalnie poleciliśmy klientowi, za zgodą szefa, szukać nowego biura. Klient, ubrany w spodnie od Armaniego, chciał nas przekupić wpłatą pięciu procent długu i paczką pączków z Biedronki. Akurat zaraz po pracy podjechałam do tego dyskontu, więc mogłam na własne oczy zobaczyć cenę – mniej niż pięć złotych za dwanaście sztuk. W Internecie w Tłusty Czwartek rozpętała się burza na temat tych pączków. Że skład nowotworowy, że marmolada z resztek owoców, że ze spleśniałej mąki od naszych braci kraińców. My ich nie zjedliśmy, nie chcąc wyrzucać, wstawiłam do lodówki społecznej w pobliżu. Dziś te „pączki” były po dziewięć groszy… Ja w Tłusty Czwartek zjadłam trzy pączki, dwa z różą, trzeci z pistacją.

Paula's Choice

 Dzień bardzo efektywny, chociaż miałam rano problem malutki z wstaniem z łóżka - obudziłam się parę minut po ósmej podczas gdy pracę planowo zaczynam o ósmej, na szczęście nikt nie wymaga ode mnie pojawiania się punktualnie na konkretną godzinę, dopóki robota jest zrobiona na czas. Byłam u klienta, potem sprzątałam na biurku i w biurku, trzy godziny układania dokumentów w segregatorach i cięcia niepotrzebnych papierów niszczarką i mam upragnioną przestrzeń. Odnalazła się nawet zaginiona herbata truskawkowa. W nocy śniło mi się, że do trzech miesięcy wyjdę za mąż. Po pięciomiesięcznym stosowaniu kremu z retinolem z Paula's Choice mam upragniony efekt w postaci znacznego rozjaśnienia przebarwień. Nawet luby to zauważył. Nie jest idealnie, ale jest dużo lepiej. Nie zamierzam porzucać tego kremu. Jednocześnie doszłam do wniosku, że nic nigdy nie dało mi takich efektów, jak ten krem z Paula's Choice, a przerobiłam sporo, od różnych kwasów w gabinecie kosmetycznym i w domu, pr...

Jak odzyskać hasło do gmaila?

Luby przyleciał i był, kosztuje mnie to półtora kilograma na plusie - pewnie zatrzymana woda z powodu konsumpcji pieczywa.  Więcej takich dni sobie życzę, z wyłączeniem wzrostu wagi. Luby w drodze do mnie zostawił na lotnisku w niewiadomym miejscu telefon, telefon oczywiście wyparował bez śladu, cała sobota zeszła więc na odzyskiwaniu łącza z życiem.  Jedziemy do galerii do operatora telefonicznego po duplikat karty, pan z obsługi jest bardzo uprzejmy, przy okazji luby podpisuje nową umowę, w tym na drugi numer telefonu i kupuje sobie nowy telefon. Wracamy do Laskowa. Uruchomienie nowego telefonu wiąże się z wprowadzeniem konta Google - luby nie pamięta hasła do swojego gmaila, bo ma jakieś wygenerowane przez automat i zostało w notesiku w jego mieszkaniu 1500 kilometrów dalej. W końcu zakłada nowe konto, okazuje się, że ma tylko kartę SIM do nowego numeru, a pan nie wydał duplikatu do starego  numeru. Jedziemy więc z powrotem do galerii.  Sympatyczny sprzedawca wyda...

Trauma pokoleniowa

 Wysłuchałam wczoraj dłubiąc w komputerze dwóch podcastów z serii "Drogowskazy", w tym odcinka "O traumie pokoleniowej i drzewie genealogicznym" i miałam kilka swoich refleksji.  Przede wszystkim, że nie mam mocy by zmienić życie moich rodziców i ich samych, ale już wystarczająco wpłynęłam na siebie, by nie iść ich drogą. W odcinku padło stwierdzenie, że czasami dzieje się tak, że ktoś z naszych przodków był bardzo złym człowiekiem, popełnił jakiś straszliwy czyn (mord, gwałt, pobicie), nam w genach przekazane zostaje to zachowanie i dlatego naszymi działaniami staramy sie niejako wynagrodzić ludziom pojawiającym się w naszym życiu i jesteśmy przykładowo tak uczynni i matczyni dla nich, że niemal bez mydła włazimy im do d*py. Skojarzyłam to z zachowaniem mojej matki (zresztą ja do jakiegoś momenty w życiu byłam identyczna), która zawodowo robi wszystko, by zalegalizować komuś "biznesy", zawsze myśli za wszystkich, panikuje bez powodu, doradza, zwłaszcza gd...

Magiczne sposoby na porost włosów, czyli jak kupiłam gołąbki przez Internet

Siedzę i kombinuję, jakby tu zapuścić włosy do pasa. Wiem, wiem, przede wszystkim genetyka, ale oczyma wyobraźni widzę siebie z burzą długich fal w ciemnym brązie. Ciemny brąz jest (jeszcze), z tą burzą - może raczej zaraz po wstaniu z łóżka jakaś mniejsza niepogoda, długość - i tak najdłuższa w życiu, ale wciąż niezadowalająca (trochę poza ramiona). Mój włos jest spod znaku osła - uparty i nie chce się trzymać stylizacji, ani objętości, żyje własnym życiem. Czytam więc sobie o magicznych wcierkach, kosmetykach, maskach, nawet napojach i diecie, wydaje mi się, że wszystko wiem, swojego czasu nawet stosowałam te czary, ale widocznie słaba ze mnie wiedźma, bo piórka jak były, tak są, a grzywka od momentu fatalnego ścięcia w listopadzie wciąż nie odrosła całkowicie. Z innej beczki, zastanawiałam się, czym zaskoczyć ukochanego na Walentynki, skoro do mnie przylatuje i wymyśliłam sobie danie z jego dzieciństwa - gołąbki w sosie grzybowym. Wizja gotowania kapusty na miękko i rolowania gołąbk...

9/2

Sobota pod znakiem declutteringu (odgracania po naszemu). Której szafy czy szuflady bym nie otworzyła, zawsze coś znalazłam do utylizacji. Raz obróciłam autem do kontenera PCK, aby po powrocie naszykować sobie kolejne dwa worki. Nie, nie tylko odzież, ale również m.in. stare prześcieradła, upchane w szafie na tzw. wszelki wypadek (remont w domu, zalanie, itp.) - skoro nie użyłam ich do ostatniego malowania, to raczej nie będą potrzebne. Skończyłam "Histerię sztuki" (bardzo polecam), wzięłam się za "Mitologię" Parandowskiego. Może sprzed wojny, ale w końcu to, co stare, nie musi być złe i niegodne uwagi. Czytałam w dzieciństwie, z miłą chęcią przypomnę sobie w wieku dojrzałym. Niedzielę zaczęłam od jogi, potem śniadanie z progeniturą, na resztę dnia planów nie było, no może wstawienie prania. Wczoraj słońce na niebie zachęcało mnie do wyjścia i porobienia w ogródku, ale resztką zdrowego rozsądku wytłumaczyłam sobie, że to początek lutego i słońce za oknem niekonieczn...

8/2

  Waga: 59,3 kg, jestem na dobrej drodze. Skończyłam w tygodniu trzecią szesnastkę. Umówiłam się z tatą młodszego, że będzie alimenty przesyłał bezpośrednio na rachunek dziecka. Zawodowo jedna poważna zaległość nadrobiona. Zaliczony comiesięczny masaż i pazurki. Dzisiaj skończyłam maskę do włosów zgodnie z celem akcji "denko". Robię dziś przegląd ciuchów do kontenera, w tym wszystko, co styczniu kupiłam na Vinted - jestem zła na siebie, że nie dość dokładnie sprawdzam, dostałam ciuchy przetarte (co widać dopiero pod światło) i pocerowane (czego nie było w opisach). Niech się ten portal idzie p...okochać. 

Blizny dzieciństwa

 Słucham ostatnio różnych podcastów w języku angielskim, głównie dla wzmacniania języka. Treści nie powalają, wczoraj słuchałam ponad godzinnego podcastu, który ja streściłam koleżance w czterech zdaniach - choć jestem w sumie pod wrażeniem sztuki krasomówczej prowadzących, to jednak podcasty to nie moja bajka, wolę poczytać. Przy okazji pomyślałam, że może, może posłuchałabym czegoś o traumach z dzieciństwa, ale w sumie na idei szukania moje działanie się skończyło - doszłam zaraz potem do wniosku, że z tego, co siebie obserwuję, traumy dzieciństwa mam przerobione, rodzice byli i są, jacy są, istnieją piwniczne szanse, że się zmienią, szkoda nawet wracać do tematu, zwłaszcza, że osobiście mam świadomość, że temat istnieje i staram się dzieci wychowywać inaczej, niż ja byłam wychowywana przez rodziców. Czy lepiej to robię - nie wiem, ale na pewno inaczej. Inaczej też postępuję w związku - generalizując, z lubym lubimy sobie "ćwierkać", może się to bierze z braku życia razem n...

OMG!

Bożeż ty mój, co mi się śniło.  Ostatnia czynnością przed snem była lektura kolejnego rozdziału "Histerii sztuki" o motywie wulwy w sztuce i między innymi porównanie wulwy do ilustracji rany Chrystusa w jakimś czternastowiecznym psałterzu. A w nocy śniło mi się, że jestem w całkowicie patriarchalnym środowisku, zadano mi jakiegoś napoju, żeby zwabić na spotkanie z narzuconym, przyszłym partnerem - który mi się tłumaczył, że nie może mnie posiąść, bo jestem za cienka w pasie i nie dam przez to rady pobić jego Kaśki. Potem jechałam jakimś naziemnym metrem, w którym współpasażerki podróży już planowały, jak będzie wyglądała moja suknia ślubna. Ze strachu przytakiwałam, w a myślach kombinowałam, jak skontaktować się z prawdziwym lubym. Wrzuciłam do Chata GPT: Sen, który opisałaś, może być odzwierciedleniem twoich wewnętrznych emocji, obaw i konfliktów dotyczących kontroli, wolności wyboru, presji społecznej czy relacji międzyludzkich. Oto możliwa interpretacja: Patriarchalne środ...

Dobrostan

  Ponad tydzień temu zrezygnowałam z uczestnictwa w "podglądaniu" życia pary osób, one same pisały dość regularnie i nie komentowały mnie nigdy, tym bardziej złośliwie, jednak już od długiego czasu miałam wrażenie, że ich życie jest tak toksyczne, że nie mam ochoty nawet na omijanie ich wpisów. Przepraszam, ale mój dobrostan jest da mnie najcenniejszy. Z tego samego powodu nie czytam, nie oglądam niczego o obozach koncentracyjnych, omijam produkcje o zabójcach seryjnych, horrory, itp, itd. Co do wojny - czytałam jako nastolatka "Pięć lat kacetu" i podobne, byłam kilka razy w Auschwitz, ostatnio dwa lata temu, pamiętam zdanie z dziecięcych ust z "Medalionów": "my się bawimy w palenie ludzi", nie, dziękuję, sama świadomość okropieństw świata mi wystarczy. Gdy brat proponuje mi skok spadochronowy (sam skacze od 20 lat), odpowiadam: "dziękuję, wystarczy, że byłam na ozecie.  Zarzuciłam "Raz do roku w Skiroławkach " (miałam wrażenie, że...

W kwestii postanowień noworocznych

 W kwestii postanowień noworocznych: - więcej ruchu na co dzień  - wykonane, w styczniu jedenaście praktyk jogi, są widoczne postępy w rozciąganiu - potrafię już przy wyprostowanych kolanach dotknąć palcami podłogi i w pozycji psa z głowa w dole trzymać pięty na podłodze, pierwsza lutowa niedziela też rozpoczęta od porannej jogi; - mało kupowania/zero kupowania odzieży - porażka, niedługo po ogłoszeniu postanowień kupiłam płaszcz z alpaki, trzy wełniane swetry (ale na Vinted) i czwarty do mnie idzie; - wypić wszystkie otwarte herbaty, zanim kupię nowe - pół na pół, kupiłam dwa nowe smaki, ale też dopiłam ze cztery do końca; - nie obcinać włosów, by zobaczyć, jakie długie urosną - wykonane, z tym akurat jest najłatwiej; - akcja "denko" - brawo ja, kupiłam tylko jeden żel pod prysznic, płyn do płukania ust i trzy pasty do zębów (schodzi na bieżąco). Dochodzę więc do wniosku, że w kwestii postanowień najlepiej nie mieć żadnych postanowień i po prostu iść sobie przez życie, troch...

Styczeń

  Styczeń pozytywnie, wreszcie pierwszy miesiąc, w którym wydatki nie przewyższyły wpływów. Nie jakoś bardzo, bardzo, bo kupiłam płaszcz, ale jednak. Czterdzieści jeden dni bez alkoholu (grudzień po tym względem był koszmarny, dopóki się nie postawiłam), siedemnaście dni z Busuu i czterdzieści siedem dni z Duolingo. Byłoby dwa kilogramy mniej, ale w środę pożarłam od dziecka pół pizzy, więc waga hop wzwyż i jest półtora kilo, stabilna piątka z przodu pomiaru. Jedenaście praktyk jogi. Głębokie poczucie, że znalazłam swój kominek.