W kwestii postanowień noworocznych
W kwestii postanowień noworocznych:
- więcej ruchu na co dzień - wykonane, w styczniu jedenaście praktyk jogi, są widoczne postępy w rozciąganiu - potrafię już przy wyprostowanych kolanach dotknąć palcami podłogi i w pozycji psa z głowa w dole trzymać pięty na podłodze, pierwsza lutowa niedziela też rozpoczęta od porannej jogi;
- mało kupowania/zero kupowania odzieży - porażka, niedługo po ogłoszeniu postanowień kupiłam płaszcz z alpaki, trzy wełniane swetry (ale na Vinted) i czwarty do mnie idzie;
- wypić wszystkie otwarte herbaty, zanim kupię nowe - pół na pół, kupiłam dwa nowe smaki, ale też dopiłam ze cztery do końca;
- nie obcinać włosów, by zobaczyć, jakie długie urosną - wykonane, z tym akurat jest najłatwiej;
- akcja "denko" - brawo ja, kupiłam tylko jeden żel pod prysznic, płyn do płukania ust i trzy pasty do zębów (schodzi na bieżąco).
Dochodzę więc do wniosku, że w kwestii postanowień najlepiej nie mieć żadnych postanowień i po prostu iść sobie przez życie, trochę kierując się rozsądkiem, a trochę fanaberiami (tu mam na myśli moje zakupy odzieżowe). Jak każdy potrafię zracjonalizować swoje decyzje, w tym słynną maksymą: "Coś od życia mi się należy".
Księżniczki muszą mieć fanaberie - powtarzam to sobie w wielkim upodobaniem. Moje są inne niż u Ciebie (bo pewnie każda księżniczka ma własne fanaberie), ale są :) Cieszę się, że bez większego "bólu" udało mi się przystopować ze szmateksami.
OdpowiedzUsuń