Jak odzyskać hasło do gmaila?

Luby przyleciał i był, kosztuje mnie to półtora kilograma na plusie - pewnie zatrzymana woda z powodu konsumpcji pieczywa. 

Więcej takich dni sobie życzę, z wyłączeniem wzrostu wagi.

Luby w drodze do mnie zostawił na lotnisku w niewiadomym miejscu telefon, telefon oczywiście wyparował bez śladu, cała sobota zeszła więc na odzyskiwaniu łącza z życiem. 

Jedziemy do galerii do operatora telefonicznego po duplikat karty, pan z obsługi jest bardzo uprzejmy, przy okazji luby podpisuje nową umowę, w tym na drugi numer telefonu i kupuje sobie nowy telefon. Wracamy do Laskowa. Uruchomienie nowego telefonu wiąże się z wprowadzeniem konta Google - luby nie pamięta hasła do swojego gmaila, bo ma jakieś wygenerowane przez automat i zostało w notesiku w jego mieszkaniu 1500 kilometrów dalej. W końcu zakłada nowe konto, okazuje się, że ma tylko kartę SIM do nowego numeru, a pan nie wydał duplikatu do starego  numeru. Jedziemy więc z powrotem do galerii. 

Sympatyczny sprzedawca wydaje duplikat karty SIM, ale nieaktywny, bo mówi, że luby ma zastrzeżony PESEL, więc dopóki go nie odstrzeże, nie ma możliwości uruchomienia duplikatu. Ciekawe, jak wcześniej podpisał z lubym nową umowę. 

Do aplikacji mObywatel nie ma jak się zalogować bo luby nie pamięta żadnych haseł, w tym żadnego loginu i hasła do bankowości elektronicznej. Sobota wczesne popołudnie, nie ma jak iść do jakiegokolwiek urzędu gminy, żeby cofnąć zastrzeżenie PESEL. W końcu luby wpada na pomysł, by w galerii pójść do placówki bankowej. Dzięki Bogu, placówka jego banku znajduje się w galerii. Sympatyczna pani w banku oferuje pomoc, pomaga ustalić nowy login do banku i nowe hasło. Jakie hasło - problem, ja podsuwam lubemu swoje, ale tak zapisuję na karteczce cyfrę "4", że luby bierze ją za "u". Za chwilę luby nie pamięta, czy w haśle dał "4" czy "u". Logujemy się trzy razy źle, blokujemy dostęp do konta. Pani się uśmiecha i mówi, że trzeba będzie powtórzyć procedurę ustalania loginu i hasła. Udaje się. Mamy bank. Próbujemy zalogować się do aplikacji mObywatel, która się pieprzy, bo dzisiaj została uruchomiona usługa e-PIT i pewnie miliony ludzi już się przez mObywatela do niej logują. Następuje niemal niekończące przełączanie się między aplikacją bankową a aplikacją mObywatel, jestem pełna podziwu jak pokolenie Z (młoda pani z banku) sobie doskonale z tym radzi. Wreszcie się udaje, PESEL odstrzeżony. Idziemy z powrotem do pana od operatora telefonicznego, udaje się uruchomić kartę SIM na stary numer. Wracamy do mnie. 

Pozostaje problem maila (do którego nie mamy hasła), luby zostaje bez karty pokładowej i bez rozpoczętego check in, zastanawia się przez chwilę, czy nie kupić nowego biletu na samolot.  Musi wrócić, bo w poniedziałek o dziewiątej rano jest członkiem komisji rekrutacyjnej w kadrach. Bez starego konta gmail nie ma żadnych kontaktów (tylko do mnie), nie będzie miał nawet jak powiadomić kogokolwiek o ewentualnej nieobecności.

Odwożę w niedzielę lubego na pociąg, on dociera na lotnisko, choć z kłopotami, bo nie może zamówić ubera - potwierdzenie przychodzi na maila, do którego luby nie ma dostępu. Bierze taxi, ostrzega taksówkarza, że zna Warszawę i ceny, więc udaje się nie zapłacić milionów. Udaje się w biurze na lotnisku wydrukować kartę pokładową, zrobić odprawę i dolecieć na miejsce. Na szczęście za pomocą laptopa ustala hasło do maila.

Mimo wszystko cieszę się, że był. 

Komentarze

  1. Aż miałam ciarki na plecach od tych perturbacji. Pamiętam stare dobre czasy telefonów stacjonarnych. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby to przeczytał ktoś z wymarłego już pokolenia moich rodziców, to by pomyślał że czyta SF 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane. Anonimowe komentarze i te, które przez autorkę zostaną uznane za zbyt wścibskie i złośliwe, nie będą publikowane.

Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Liefs uit Londen (Listy z Londynu)

Kto jest prawdziwą gwiazdą?