Czy obietnice są po to, żeby je łamać?
Moim postanowieniem noworocznym było m.in. zmniejszenie ilości kupowanej odzieży. Tymczasem wczoraj zamówiłam płaszcz i kilka swetrów do przymierzenia.
Bo sobie wymarzyłam parę ciuchów w kolorze sierści wielbłąda.
A że nie chcę kupować poliestrów, to kwoty dla mojej mamy byłyby szokujące, gdybym jej je ujawniła.
Pisałam ostatnio, że radca prawny klient (ten od zeszłosylwestrowej propozycji romansu) się rozwodzi? Wiedziałam, że przebywa poza byłym wojewódzkim, pobliskim miastem, więc zadzwoniłam wypytać o sprawy, że tak powiem, biznesowe (mamy powiązania pracowe). Musiało mu to dodać odwagi, bo wczoraj brałam kąpiel w wannie, gdy o 23:50 napisał przez Messengera (jest zablokowany na Whatsapp), "czy chcę pogadać, bo pora odpowiednia na s...". Pewnie miał na myśli "spanie" ;) Oczywiście, jako że już się "garnę" do pocieszania uciekiniera z nieszczęśliwego związku (numery typowe dla żonatych - pisanie, gdy żona śpi i przez komunikator, żeby SMS-y nie wyszły na bilingu), włożyłam go rano do SPAMu.
Tymczasem wkręcam się w jogę, w środę nie byłam na praktyce i wieczorem pomyślałam, że czegoś mi brakuje. W czwartek pojechałam do studia. Mam nadzieję, że to jest ten rodzaj ruchu, na który czekałam całe życie, który będzie mi wciąż i wciąż przysparzał endorfin. I nie znudzi się.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane. Anonimowe komentarze i te, które przez autorkę zostaną uznane za zbyt wścibskie i złośliwe, nie będą publikowane.