piątek, 29 listopada 2024

29/11

 Co do moich zakupów weekendowych, to spieszę powiadomić, że połowę zwróciłam. Uznałam bowiem, że a) nadmiar szkodzi nie mniej, niż niedobór b) szkoda przepłacać za rzeczy z niefajnym składem. A zatem rozsądek górą. 

Wydrukowałam sobie wczorajsze wyniki badań krwi i jeszcze raz je przejrzałam. Jak nie patrzeć na grafikę w wizualizacji wyników, gdzie strzałki mocno odbiegały od norm, nie jest tak źle. Kreatynina przekroczona o jedną dziesiątą jednostki, więc niemal norma. A cholesterol może uda zbić się dietą. Nie jem słodyczy, ale podjadam w pracy słone przekąski (typu chipsy), więc tych też zacznę unikać. Reszta w normie.

Po pracy kawiarnia z przyjaciółką, latte z syropem z kasztanów, tarta z burakiem i prosciutto oraz herbata zimowa. Umówiłam się z nią, że oddam jej wszystkie moje płyty CD, szafkę na te CD i starego, wciąż działającego boomboksa, którego ona chętnie weźmie sobie do pracy. 

czwartek, 28 listopada 2024

28/11

Obejrzałam dokument "Minimalizm: czas na mniej" i mną dosłownie wstrząsnęło. 

Myślę, że przez ostatnie kilka lat usunęłam co najmniej kilka tysięcy rzeczy z domu, z kuchni, sypialni, pokojów dziecięcych, łazienki, ostatnio biura (w biurze uzyskałam dwie i pół szafy wolnej przestrzeni), a nadal mam w nim mnóstwo pierdoletów, których nigdy nie używam, jak na przykład cały skład piwnicy i garażu, nietykanych nigdy, miliony śrubek, (jeszcze po eks - więc pytam: jak ma przyjść nowe, skoro mam w piwnicy rzeczy eks?) sznurków, pudełek, do których nie zaglądałam od lat. Skoro nie zaglądam, po co to trzymam?

Zatem misja: odgracanie piwnicy. Na pierwszy ogień poszła stara, plastikowa choinka (po kilkunastu latach jej posiadania nabyłam mniejszą), zajęła osiem wielkich worów na plastik. Samo jej pakowanie do worów zajęło synowi 32 minuty. Miejsca w piwnicy zwolniło się dramatycznie dużo. Z ulgą wywiozłam na PSZOK. Czego mogę, to się tego pozbędę, choć jak patrzę na te rzeczy, to chyba mam początki syllogomanii, bo ciężko mi się z nimi rozstać.

środa, 27 listopada 2024

27/11

 Spokój.

Cały dzień wczoraj w pracy sprzątałam sobie biurko. Z sukcesem, bo każdy papierek wpięty do odpowiedniego segregatora.

Dzisiaj byłam na badaniach krwi z programu Profilaktyka 40 plus. Skierowanie czekało na mnie trzy lata. Wczoraj mnie olśniło, że program trwa tylko do końca tego roku. Pielęgniarka upuściła mi cztery fiolki krwi. Dostałam naklejkę. 



poniedziałek, 25 listopada 2024

25/11

Dzień jak co dzień, może tylko fakt, że dzisiaj był deadline w pracy. Ale fajnie się wyrobiłam, więc jestem zadowolona z siebie. Ponadto stresowa sytuacja z pracy sprzed tygodnia się rozwiązała, więc kolejny powód do zadowolenia. 

Przyszły pierwsze paczki z weekendowymi zakupami. Przypomina, że nabyłam dwie walizki, dwie pary dżinsów, bluzę, spodnie dresowe i legginsy. 









Wieczór spędzam z jagodową herbatą, otulona elektrycznym kocem i ze stopami w ocieplaczu. 

Już trzeci miesiąc nie farbowałam włosów - postanowiłam odzyskać naturalny kolor, który przecież nie był taki zły. A w blond mi nie do twarzy.


niedziela, 24 listopada 2024

24/11

 Ukochany zadzwonił koło dziesiątej, nawet dość wcześnie, jak na niego w niedzielę. Od razu humor plus sto. Zapytał, czy mi przeszło "pogniewanie się".

Na okoliczność rozterek piątkowych wieczorem wybrałam się na shopping. Kupiłam sobie dżinsy i miałam wielką ochotę na nową torebkę, to co jednak jest w sklepach tak wygląda plastikiem i pachnie plastikiem, że straszne. W dodatku uszy miały nieodpowiednie, bo w tym kolorze, w którym chciałam, zazwyczaj miały uszy małe, takie "do ręki", a nie "na ramię". Nie znalazłam torebki "godnej" mojej osoby, więc już w domu przeprosiłam się ze starą, szytą na zamówienie.



Za to w galerii handlowej postawiłam sobie kawę. Online zaś robiłam zakupy i w piątek, i sobotę (dwie bluzy, spodnie dresowe, legginsy, wszystko w na nowo odkrytych brązach. Czekoladowy brąz był przecież krzykiem mody jakieś 15 lat temu). W niedzielę zamówiłam sobie też dwie walizki, w tym jedną kabinówkę. Moją starą wielką walizę zabrał ze sobą do Warszawy mój syn - student, to pewnie zostawi sobie na stałe i już jej nie odzyskam.

Dzień do popołudnia spokojny, spędzony na ogarnianiu domu. Pranie, prasowanie, odkurzanie, zmiana pościeli, wywiezienie staroci na PCK, wymiana spalonych żarówek tu i ówdzie, nadanie zwrotów. Przy okazji stwierdziłam, że jedną z lepszych moich decyzji było zaprzestania prasowania odzieży dzieciom - sporo pracy przez to mi odeszło.  Postawiłam sobie pierwsze dekoracje świąteczne - został miesiąc do Wigilii.


Pracy w pracy jakoś dużo, może to przez wypływanie dodatkowych zagadnień, miałam więc wziąć coś do domu, ale pomyślałam (nie pierwszy raz), że primo nikt nie doceni tego, że będę pracować w domu w niedzielę, secundo nikt mi za nadgodziny nie zapłaci. Trzeba więc dbać o równowagę praca-życie. Stwierdziłam, że albo będę pracować w tygodniu w pędzie, albo w poniedziałek zostanę po godzinach. Ale nie w weekend.

Cały tydzień ładnie trzymalam dietę, więc sukces na wadze, a teraz wzięło mnie na popcorn - muszę tę chętkę zwalczyć w sobie, bo to tylko puste kalorie i same węglowodany z tłuszczem. A przecież głodna nie jestem.

Na koniec - zastanawiam się, jak stara babą jestem: muszę prowadzić samochód w okularach i kupiłam sobie elektryczny koc i ogrzewane kapcie, żeby w domu przyjemniej mi się siedziało przed komputerem. Starość postępuje.

24/11

 Cały dzień wczoraj czekałam na jego telefon. Gdy ma "te dni" w pracy, ciężko o kontakt, w dodatku miałam wyrzuty sumienia, że nabroiłam w piątek i z powodu zagniewania na sytuacja mijającego tygodnia nie odebrałam w piątek do niego telefonu rano, gdy dzwonił. A może chciał mi powiedzieć, że w weekend nie będzie dostępny. teraz żałuję. Po pierwszej w nocy z soboty na niedzielę przebudziłam się, zobaczyłam, że ekran telefonu jest dalej czysty, więc wysłałam emotkę serduszka i za pięć minut miałam odpowiedź - również serduszko. Więc chociaż myśli. Pomyślałam sobie, że to straszne, co zrobiłam, zawsze mogłoby się mu cos stać, co spowodowałoby, że kontakt byłby niemożliwy (śmierć), a ja zostałabym z moimi myślami, że się gniewałam i nie odebrałam telefonu.

Bardzo żałuję, że niedziele teraz są niehandlowe, lubiłam czasem wypaść do galerii w ten dzień. A tak to w sobotę po całym tygodniu pracy (chociaż ostatnimi czasy nie jest psychicznie obciążająca) w sobotę nie potrafię się zebrać do wyjścia na miasto, a niedziele - sklepy zamknięte.

Za to dzisiaj od rana wstałam szybko, bez zwyczajowego oglądania Columbo w łóżku, wzięłam się za porządki i pranie. Nie brudzi się teraz w domu, jak przy mniejszych dzieciach, w zasadzie do mycia jest łazienka (normalne), a tak to do starcia kurze i do ogarnięcia podłogi. Co w sporej mierze robię robotem sprzątającym. Więc ja pije czarną kawę bez cukru, a robot odkurza. 

sobota, 23 listopada 2024

23/11/2024

Ostatnie dni skłaniają mnie do zastanawiania się nad moją relacją (nie wiem, czy słowo "związek" to nie za dużo powiedziane). Czy wierzyć tarotowi? Otóż ukochany w ostatnich dniach za bardzo popłynął w rozrywkach procentowych, niby mnie to martwi, a jednocześnie jestem spokojna. Według tarota ktoś z mojego otoczenia ma wyjść w następnym roku z nałogu, myślę, że to o niego chodzi. Trochę się przez te ostatnie wyskoki na ukochanego pogniewałam, a przynajmniej markowałam pogniewanie, ale pożałowałam wkrotce, bo jego praca uniemożliwiła codzienny kontakt i doszłam do wniosku, że w każdej chwili może stać się tak, że ten kontakt się zerwie nagle, a ja zostanę ze wszczętą awanturą i zpoczuciem winy za nieodbieranie od niego telefonów. Karanie ciszą to przecież przemoc.

Rozpoczęłam sezon na kupowanie prezentów, mam już dla taty koc elektryczny i gadżety dla bratanic. Myślę też o bratowej - mam pomysł na prezent dla niej. Jak zwykle nie mam pomysłu na brata, o dzieciach nie wspominając. 

Poza tym zastanawiam się, co zrobić z dniem. Niby tyle planów, a nie chce mi sie wyjść spod ciepłego koca elektrycznego, który sprawia, że osiągam niesamowity dobrostan. Mam paczki do odebrania z paczkomatu i pasowałoby zrobić zakupy, ogarnąć chałupę z łazienkami, tylko tak strasznie mi się nie chce.

22/12

  Codziennie wieczorem, gdy siedzę w mojej sypialni, słucham sobie, jak Lolek nuci murmurando pod nosem do piosenek słuchanych przez słuchaw...