Posty

210

  Przestałam mieć do siebie pretensje o to, że zwiedziona niemal dwudziestoletnią praktyką w najmie dałam się wykorzystać ostatniej lokatorce po tym, jak przeczytałam w Internecie, że elektrownia Bełchatów dała się oszukać na 20 mln zł na zakup kranówki z kwasem, a Orlen na jakiejś transakcji stracił miliard. Gdzie ja, totalny drobiazg, a gdzie wielkie firmy z prawniczą obstawą. Na marginesie - dzisiaj zaczął się proces oprawców pasierba lokatorki.  W pracy bardzo pracowo. W drodze do i z pracy zaczynam mijać grupy pątników na Clara Montana, choć do szczytu pielgrzymkowego jeszcze daleko. Myślę sobie, że skoro ludzie wierzą w tarota i ayahuascę, to dlaczego nie mają wierzyć w cuda czynione przez obraz. Chyba odebrałam telepatycznie Jarmuża, bo i ja chcę iść przez życie z ideą low buy, w sumie to nawet majtek mi nie brakuje. Wciąż pracuję nad ograniczeniem kompulsów w zakupach online, te kompulsy mnie najbardziej gubią. Jedzeniowo staram się trzymać deficytu kalorycznego, ...

209

  Po zarwanej nocy z piątku na sobotę dzisiaj czuję ogromne zmęczenie. Brakło ośmiu godzin snu, dzisiaj nadrobiłam cztery (spałam z soboty na niedzielę chyba dwanaście godzin, nie wiem dokładnie, bo prąd mi odcięło koło dwudziestej), więc jeszcze cztery na minusie. Obudziłam się tak jak zasnęłam - w ubraniu i bez umytych zębów,   z bólami w karku, ale jakoś te boleści się rozpuściły w czasie niedzielnej jogi. A zęby oczywiście wyszorowalam zaraz po obudzeniu się. W ramach idei declutteringu zebrałam trzy worki śmieci z garażu i pozamiatałam podłogę w tymże. Przejrzałam też biżuterię i wyrzuciłam dwie garści nieużywanych staroci, zostawiając tylko to, co wyglądało na ponadczasowe lub wykonano z materiałów szlachetnych jak perły rzeczne czy srebro. Odgraciłam też boczne półki w sypialni, z których uzbierało się pół worka gadżetów do wyrzucenia. Na razie mam już zapchany kosz na śmieci na zewnątrz, ale do garażu w ramach odgracania będę zaglądać przez całe wakacje,...

208

  "Nie chwal dnia przed zachodem słońca" - przekonałam się kolejny raz. Gdy dodawałam wczoraj wpis, dzień biegł powoli i niemal nudnie, by nagle przed weekendem wystartować na pełnej petardzie. Tak mi się zadziało w pracy (w sensie odkryłam swoje błędy i to takie, że aż mnie poraziło), że dostałam takiego spida, że od mniej więcej dwunastej w południe jak zaczęłam pracować, tak pracowałam całe popołudnie, wieczór i noc do siódmej rano. Nie pomógł nawet validol pod język, zaparzyłam melisę, ale byłam zbyt zajęta stukaniem w klawiaturę laptopa, by ją wypić. Oczywiście mam nadzieję, że dzisiaj odeśpię i zrelaksuję organizm, mam nadzieję, że było to tylko chwilowe pobudzenie. Waga powoli wraca do normy, po nieprzespanej nocy wydawałam się sobie opuchnięta, ale wzięłam kąpiel w wannie i teraz z peelingiem enzymatycznym na twarzy czuję się bosko.  Na dzisiaj planów brak, w zasadzie mogłabym kupić coś do jedzenia, może odesłać paczkę do Temu (jednak jestem na nie), może przy oka...

207

  Pewni mili klienci zaprosili wczoraj cały nasz zespół do restauracji, wybrałam krem z buraków z granatem i mascarpone oraz risotto z borowikami, tak sobie zapchałam jelita po dwóch miesiącach jedzenia sałaty, że waga od razu bum do góry o półtora kilograma. Poza tym dzisiaj zapowiada się lekki pracowo dzień. Wczoraj przyszły bluzki z Temu, nie wiem, nie jest to jakość, której oczekiwałam, ale może miałam wygórowane oczekiwania za te cenę. Mam dzisiaj na sobie rybaczki sprzed piętnastu lat, spodnie nie dość, że w doskonałym stanie, to jeszcze pasują, jak ulał, ani za luźnie, ani za ciasne, co znaczy, że na przestrzeni ponad dekady trzymam wymiary i wagę.

206

  Waga 58,4 kg.  Mamusia kupiła mi złoty łańcuszek o bardzo modnym splocie, dosłownie co wchodzę na Instagram, to widzę ten splot na co drugim zdjęciu. Mamusia potrafi się dzielić, ostatnio jest naprawdę OK, nawet w pracy w ostatnich latach - w porównaniu do tego, co przeżywalam na początku - bardzo wyluzowała. Wymyślilam sobie nowy wydatek - wycinka drzew na mojej działce budowlanej, wczoraj pogadałam z sąsiadem i na fali wysłałam elektronicznie pismo do gminy o zamiarze wycinki. Z firmą od wycinki gadałam już kilka miesięcy temu, mam cenę ustaloną, tylko jakoś nie umiałam sprawie nadać biegu (w sensie zacząć ścieżki dokumentacyjnej). Z wydatków jeszcze naprawa bramy wjazdowej, sprawa na razie się zatrzymała (panel sterujący pan wziął do naprawy), ale nie pospieszam go - premia może będzie i to dopiero pod koniec lipca.

205

  Moja dieta w niedzielę poszła się kochać. Pięć czy sześć czekoladek z bombonierki, cztery wielkie jabłka, paczka kabanosów, plasterek żółtego sera oraz to co codziennie. Dzisiaj poprawiłam z okazji urodzin koleżanki z pracy szampanem, tortem i sernikiem na zimno. Mam nadzieję do końca dnia już nic nie jeść, żeby mimo wszystko trzymać się w ryzach. Rano w drodze do pracy kontrola trzeźwości, stojąc w sznurze samochodów przypomniało mi się, że okazji długiego weekendu nie wypiłam nawet pół kieliszka likieru, mimo że mam otwartego Sheridan'sa.  Mam kolejne zaproszenie do ukochanego na początku lipca, tym razem na imprezę firmową i zamierzam lecieć, bo będzie to nasze drugie oficjalne wyjście razem. Tym samym będzie to trzeci miesiąc z rzędu, w którym kilka dni spędzę w Hadze. Nawet sobie żartowałam ostatnim razem, że częściej w Holandii jeżdżę pociągami i autobusami, niż w ostatniej dekadzie w Polsce.

204

  Akcja "Bluszcz" w sobotę w toku. Znalazłam w piwnicy jeszcze sześć worków bio i razem z synem "uskubaliśmy" jeszcze pięć tej niecnej rośliny. W zasadzie prawa strona domu wyczyszczona, zostało to, co zeszło do poziomu piwnicznego w okienku od piwnicy, sprawa trudniejsza, bo na zewnątrz jest krata, więc z zewnątrz nie ma dostępu, może dzieciaki otworzą okienko piwniczne od środka i jakoś dadzą radę to wyskubać do końca. W nagrodę postawiłam młodemu pizzę. Ukochany pyta, dlaczego usuwam bluszcz, skoro jeszcze trzy lata temu nie przeszkadzał; "zmieniła mi sie koncepcja ogrodu" odpowiadam. W ogóle to cieszę się, że jest to ogród przydomowy, bo pracuję w dwudziestominutowych interwałach z godzinną przerwą, kiedy chowam się przed słońcem na kawę w domu. Poza tym złamała mi się suszarka na pranie, musiałam jechać do Castoramy po nową. Coś też dzieje się z pralką, bo "zapomina" programu, muszę ją ręcznie startować do płukania. Ma dopiero cztery lata.