209
Po zarwanej nocy z piątku na sobotę dzisiaj czuję ogromne zmęczenie. Brakło ośmiu godzin snu, dzisiaj nadrobiłam cztery (spałam z soboty na niedzielę chyba dwanaście godzin, nie wiem dokładnie, bo prąd mi odcięło koło dwudziestej), więc jeszcze cztery na minusie. Obudziłam się tak jak zasnęłam - w ubraniu i bez umytych zębów, z bólami w karku, ale jakoś te boleści się rozpuściły w czasie niedzielnej jogi. A zęby oczywiście wyszorowalam zaraz po obudzeniu się.
W ramach idei declutteringu zebrałam trzy worki śmieci z garażu i pozamiatałam podłogę w tymże. Przejrzałam też biżuterię i wyrzuciłam dwie garści nieużywanych staroci, zostawiając tylko to, co wyglądało na ponadczasowe lub wykonano z materiałów szlachetnych jak perły rzeczne czy srebro. Odgraciłam też boczne półki w sypialni, z których uzbierało się pół worka gadżetów do wyrzucenia. Na razie mam już zapchany kosz na śmieci na zewnątrz, ale do garażu w ramach odgracania będę zaglądać przez całe wakacje, dopóki śmieci wywożą nam dwa razy w miesiącu. Myślę też, że nieźle mi poszło odgracenie się z ciuchów - zajmowałam onegdaj całą czterodrzwiową szafę w sypialni (ma chyba cztery metry szerokości), teraz zajmuję tylko połowę, do tego wyprowadziłam się z szaf dzieci. Ostatnio wydałam czerwony wełniany płaszcz Ivy&Oak, który kupiłam przed pandemią ze względu na kolor, a miałam na sobie raptem kilka razy i nie wiem po co go trzymałam, trzymając sie głupiej myśli, że jeszcze go kiedyś założę. A był nieco przyciasny. Takie głupie przywiązanie do rzeczy, które kosztowały drogo, są nieużywane i trzymam je na zasadzie "przydasie" z żalu za straconymi pieniędzmi.
Po południu zadzwonił do mnie syn-student i gadaliśmy ponad godzinę. Połowa osób z jego roku zrezygnowała ze studiów w trakcie roku akademickiego, niektórzy z pozostałych rozważają zmianę kierunku w ramach tej samej uczelni. On sam też jest nieco rozczarowany nauką i zastanawiał się nad zmianą uczelni. Zobaczymy.