Deadline w pracy mam w piątek do jedenastej, więc mam w zasadzie cztery dni na ogarnięcie tematów. Muszę spiąć pośladki. Przyszły tydzień pracujący raczej tylko poniedziałek, więc wolę nie zostawiać spiny na ostatni moment.
Wszystko, co miłe, szybko się kończy, barszcz czerwony wyszedł mi za kwaśny, uszka jakby niedogotowane, karp półsurowy (ratowałam dopiekając do spalenia skórki w piekarniku). Za to doskonale wyszła surówka z kapusty kiszonej i marchwi, sałatka jarzynowa oraz kapusta z grzybami (aż w niedzielę dokończyłam). Od miłości dostałam Angel Fantasm Muglera (spasował, w rodzaju Libra Intense i klasycznej Good Girl, ja lubię wyraziste zapachy, zwłaszcza zimą), wobec czego odkładam do niewiadomo kiedy Chance Chanel. Dostałam też miły feedback, że krem z retinolem Paula's Choice, który kupiłam dzięki wpisowi Vitalianki o nicku Beaataa (czy wydaje mi się, że to Vitalia dopisala te podwójne "a"?), jest skuteczny, ukochanemu prezentowałam się bez makijażu, więc zauważył widoczne zmniejszenie przebarwień na twarzy. Mnie się też wydaje, że jest dużo lepiej (aczkolwiek wciąż nieperfekcyjnie), coraz częściej więc odważam sie wychodzić z domu bez makijażu. Nawet do pracy. Planuję więc ponowny zakup tego kremu plus booster Paula's Choice, również z retinolem, poeksperymentuję. Poza tym naładowałam miłosne akumulatory, to zrobiłam przede wszystkim.
Po przemyśleniu sprawy pozbyłam się wszystkich zakupów z Vinted - jest to dla mnie szkoła omyłek, poza tym doszłam do wniosku, że nie wiem, czy rzeczy pochodzą od szczęśliwej osoby, więc nie będę kumulować w szafach energii niewiadomego pochodzenia, bo nie wiadomo, jak ona na mnie wpływa.
Wydrukowalam sobie dietę z 2015, powiesiłam na lodówce i spróbuję wdrożyć w życie - aczkolwiek ukochany nie szczędził zachwytów na moją figurą i szkoda by było tracić centymetry z biustu.
Grunt, że z ukochanym, co tam potrawy :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak.
Usuń