niedziela, 29 grudnia 2024

Liefs uit Londen (Listy z Londynu)





 Van de wereld weet ik niets

Niets dan wat ik hoor en zie, niets

dan wat ik lees

Ik ken geen andere landen, zelfs al

ben ik er geweest

Grote steden ken ik niet

Behalve uit de boeken, behalve van T.V.

Ik ken geen andere stad dan de stad

waarin ik leef

Zij stuurt me kaarten uit Madrid
En uit Moskou komt een brief
Met de prachtigste verhalen
En God, wat is ze lief
Gisteren uit Lissabon "ik mis je" en
een zoen
Vandaag uit Praag een kattebel, want
er is zoveel te doen

 

O świecie nic nie wiem

Nic, poza tym, co słyszę i widzę, nic
poza tym, co czytam
Nie znam innych krajów, nawet jeśli
tam byłem
Wielkich miast nie znam
Poza książkami, poza telewizją
Nie znam innego miasta niż to, w którym żyję
Ona wysyła mi kartki z Madrytu
A z Moskwy przychodzi list
Z najpiękniejszymi opowieściami
I Boże, jaka ona jest kochana
Wczoraj z Lizbony „tęsknię za tobą” i
całus
Dziś z Pragi krótka notatka, bo
jest tyle do zrobienia

 

Znaczenia słów mogę się domyślać (przetłumaczyłam za pomocą Chata GPT), zdawałam maturę z niemieckiego i widzę podobieństwa w słowach, poza tym znalazłam kiedyś w odmętach Internetów angielskie tłumaczenie. To cały mój związek - to ja powinnam śpiewać, a bohaterem powinien być mój ukochany, a pocztówki zastępujemy rozmowami przez Whatsapp.

Jeszcze kilka lat temu, kiedy miałam bardzo negatywne podejście do związków w ogóle i generalnie postanowiłam sobie być sama do końca życia,  żartowałam z koleżanką (która nota bene nagle zerwała ze mną kontakt), że mój przyszły partner powinien być kierowcą TIR-a - często być w trasie i generalnie ograniczyć sie do tego, żeby wręczyć mi swoją kartę kredytową przez szybkę w aucie. Życie, jak zwykle, powiedziało: "Sprawdzam" i przysłało mi faceta z daleka. Po miesiącu od pierwszego spotkania wiedziałam, że to ten właściwy. Ale potem przyszły wątpliwości, mniejsza z tym z jakiego powodu. W każdym razie w przeciągu półtora roku trzynaście razy blokowałam go i odblokowywałam. I choć to może głupie, nadzieję dawała mi jedynie wróżba z tarota, według której miałam być z mężczyzną, który nie wystraszy się mojej choroby, który jest z daleka, często podróżuje, ma zawód wykonywany w uniformie i wróci z zagranicy z miasta nad morzem. Nadzieja matką głupich, ale jak mówi porzekadło dalej "każda matka kocha swoje dzieci". Dlaczego czekam? Chyba głównie dlatego, że nie mam nic innego do roboty, dzieci juz mam, to zegar przestał tykać ;) A tak serio - dlatego, że spełnia moje wymagania, o których napisałam tutaj. Czas fizycznej odległości, jak czuję, był mu potrzebny, by podjąć decyzję o zmianie jego dotychczasowego życia. Co będzie z tego, jeszcze nie wiem, ale wciąż towarzyszy mi nadzieja, że jeszcze wiele dobrych chwil przed nami i każdy miesiąc z nim będzie warty roku mojej samotności. 

3 komentarze:

  1. Życie mnie kocha, prowadzi i wspiera - często powtarza to moja ulubiona Pati. I coś w tym jest. Co miało przyjść, to przyszło.
    Mnie trudno byłoby w kilku zdaniach streścić moje oczekiwania i wymagania wobec partnera. Ot, ma być uczciwy i mam się przy nim dobrze czuć. To tak w skrócie, a w szczegółach mogłabym listę wydłużać bez końca i zupełnie się pogubić. Z R. przekonałam się, że potrzebuję nutki wariactwa, spontaniczności - ale odpowiedzialnie. Nie zniosłabym milczka, choć paplania trzy po trzy też nie lubię. Muszę rozmawiać!

    OdpowiedzUsuń

Blue Monday

Dół po Sylwestrze przyszedł szybko, w zasadzie nawet nie myślałam, że przyjdzie. Nawet nie chce mi się pisać, dlaczego. Generalnie oprócz ur...