Nad poranną kawusią

Myślę, że po trzy tygodniowym rozpoznaniu propozycji zajęć z jogi wybrałam te, które najbardziej mi odpowiadają: spokojne w tempie, z zastyganiem na jakiś czas w danej asanie, jednocześnie widzę, jak mnie rozciągają i relaksują, także w głowie. Odpadła joga z kołem ze względu na szybsze tempo i nieco problemów z utrzymaniem równowagi na przyrządzie oraz vinyasa joga, która przypomina mi dynamiczny taniec. Będę zatem dłużej w niektóre dni tygodnia siedzieć w biurze, bo nie opłaca mi się jechać z miasta do Laskowa, pocałować klamkę i zaraz wracać do miasta. Nie chcę też włóczyć się po galerii handlowej, szkoda potencjalnego wydawania pieniędzy, a w biurze ciepło i zawsze mogę się napić kawy z ekspresu czy gorącej herbaty.

Potrafię już (choć na krótko) na wyprostowanych nogach dotknąć palcami podłogi i jest to OK, bo bo wcześniej ledwo mogłam pochylić się z rękami koło 15 cm nad podłogą. 

Weszłam w spodnie sprzed piętnastu lat i wiem, że moda wraca, bo spodnie wyglądają tak, jakbym je dopiero co kupiła w sklepie: szerokie nogawki są z powrotem modne.

Waga od grudnia spadła, co cieszy, że opłaca mi się pilnować. 

Korzystam z promocji na nowo utworzony rachunek w banku, warunkiem jest co najmniej osiem transakcji kartą w miesiącu otwarcia rachunku, kartę mam od piątkowego popołudnia, miesiąc kończy się za cztery dni, więc wymyśliłam sobie, że pójdę do dyskontu, zrobię zakupy i za osiem produktów zapłacę za każdy osobno - oto do czego zmusza mnie inflacja.

Luby miał być, już kupił bilety na samolot, ale ze względu na sprawy zawodowe, nie chcemy ryzykować, że nie zdąży wrócić na czas. Ostatnim razem opóźnienie miał pociąg InterCity o prawie dwie godziny i ledwo zdążył na odprawę powrotną.

Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Kto jest prawdziwą gwiazdą?

302 w kafejce