nie wiem nic
Praca, jak praca. Coś tam popycham do przodu.
W domu spokojnie, fachowiec poprawił bramy garażowe i coś tam przy nich ma jeszcze grzebać, ale nie znam się na sprawach technicznych, coś tam jest za krótkie, coś wypada z prowadnic, może da się naprawić, a może nie. Poprawiony jest też domofon i działa, ale jakieś części w słuchawkach są do wymiany.
W czerwcu oprócz napraw spore wydatki, bo polisy samochodowe. Badanie techniczne na szczęście jeszcze po starych cenach. Ale są też dobre strony - pensja za maj z podwyżką, mam nadpłatę w spółdzielni, więc nie muszę w czerwcu płacić czynszu i wypłaciłam odsetki z konta oszczędnościowego oraz niewielką kwotę oszczędności. Faktura za gaz według symulacji powinna być przyzwoita.
Komplikują się też sprawy związkowe, w sensie raczej nie będzie od razu powrotu do mnie, bo luby będzie musial jeszcze przez jakiś czas popracować w swoim mieście, codzienne dojazdy do pracy ode mnie byłyby wykańczające (wiem, bo dwadzieścia lat temu sama tak jeździłam, wytrzymałam cztery miesiące). A zatem wiem, że nic nie wiem.
Wtorek i środa spokojne, kupiłam dwadzieścia jajek od szczęśliwej kury, we wtorek fachowiec chodził po domu, w środę troszkę poplewiłam - na szczęście w cieniu. Zamówiłam nowe sadzonki barwinka i planuję je sadzić w sobotę.