niedziela
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Chyba stracił mi się kilogram, bo piąty dzień z rzędu waga wskazuje 59,2 kg. A w niedzielę rano nawet 59,1 kg.
Zrobilam z przyjemnością dzieciom śniadanie i pojechaliśmy do lokalu wyborczego. Poczułam, że to bardzo podniosła chwila - głosowanie w towarzystwie dzieci. Zaczęłam oglądać drugi raz "Ocet jabłkowy" (pierwszy raz oglądałam po angielsku, więc szczegóły mi umknęły, choć złapałam ogólny sens), trochę rwałam bluszcz z lewej strony domu od wejścia , trochę popijałam herbatki ziołowe. Bluszczu wyrwałam cztery worki na bioodpady, ale zauważyłam, że wśród niego w studzience przy oknie piwniczym jest ptasie gniazdo z pisklętami, więc odpuściłam na razie tę część. Obiad na tarasie. Stres z powodu audytu sprawiał, że korciło mnie, by zabrać się za pracę zawodową, ale rozsądek podpowiadał, by skupiać się nad moim work-life balance.
Wieczorem młodsze dziecko w towarzystwie kolegi odwiozło starsze dziecko na pociąg. Przed dworcem zaczepił ich naładowany amfą czy innymi dopalaczami, wyższy od nich o głowę, barczysty koks, pchnął kolegę z okrzykiem "Przyjebać ci?", ten nie wiedział, co robić, mój młodszy chciał uciekać żeby deeskalować konflikt, a starszy o zgrozo zastanawiał się przez chwilę, czy mu nie oddać. Na szczęście wyglądający na trzeźwego znajomy koksa odciągnął agresora. Jak do mnie dotarła sytuacja, to się przeraziłam - młodsze dziecko opowiadało kiedyś, jak bezdomny opowiedział mu historię swojego życia, w którym w młodości broniąc przed atakiem kobietę pchnął napastnika tak nieszczęśliwie, że ten upadł i uderzył głową o krawężnik, w sądzie mimo obrony usłyszał: "Panie Marku, cztery lata".
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje