212/213/214

 212

Wczoraj w pracy tak wykańczająco (audyt), że myślałam, że siedząc zemdleję. Na pewne ustawowe terminy jest stanowczo za mało czasu i potem robią się problemy z pośpiechu i przeoczeń. Dopiero koło 18 w domu się uspokoiłam, coś tam jeszcze zdalnie sobie pokończyłam, żeby zrobić wszystko do końca, potrzebuję danych od zespołu.


Dzisiaj lecę do Hagi posprzątać lubemu w mieszkaniu i iść z nim na imprezę firmową. On ma 31 lipca stawić się w pracy w Polsce, stawić się w swojej jednostce macierzystej w K., a potem zobaczymy, co dalej - emerytura (może iść wcześniej, choć jest tylko 8 lat starszy ode mnie) czy coś nowego. Według wróżby ukochany ma spełnić moje wszelkie marzenia za dwa lata, gdy będę miała pięćdziesiątkę - ciekawe tylko, jakie marzenie, bo ja chyba o mieszkaniu wspólnym tak bardzo nie marzę już na obecną chwilę. Ani o ślubie - mogę z nim żyć tak, jak teraz

213

Jestem w haskim mieszkaniu lubego.


Wczoraj z lekka ogarnęłam podłogi, pranie i segregowane śmieci, dziś łazienkę, piekarnik i lodówkę. Po południu impreza w jego pracy. Mam lekkie wyrzuty sumienia, że nie pracuję na rzecz skończenia audytu, ale staram się myśleć, że praca nie jest najważniejsza w życiu. Tym, co dodaje życiu smaku, są relacje z ludźmi.

214

Poszłam na miasto po suweniry i nabyłam dla wszystkich z biura siatki w asortymencie (z obrazami różnych malarzy), oczywiście na wcześniejsze specjalne zamówienie 


Sprzedawca zażartował, że uszczęśliwię wielu ludzi. Sobie też kupiłam dwie siatki i kilka paczek herbaty, jakichś wynalazków.


Lubemu przywiozłam m.inn. ogórki kiszone, kiełbasę i twaróg wiejski z Piątnicy.


Po południu firmowa impreza pod tytułem Summer Party, nie poczułam się jakoś specjalnie podekscytowana międzynarodowym towarzystwem, wręcz odniosłam wrażenie, że na lubego ma to większy wpływ. Ale obowiązkowo cyknęłam sobie selfiaczka na tle logo jego firmy. W sumie była muzyka i jedzenie i alkohol z różnych stron świata, w Polsce jednak wiele rzeczy jest dostępnych, bo i trochę podróżowałam, więc to nie jest tak, że się wyrwałam z komuny. Jedynym, czego wcześniej nie próbowałam, była kiełbasa z wieloryba.


Na razie piję kawę, coś tam dziś mamy ogarnąć, a wieczorem kolacja na plaży.


Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Kto jest prawdziwą gwiazdą?

302 w kafejce