228

 Lipiec wcale nie jest nadmiernie deszczowy, to zwykły lipiec, jak przed laty bywało. Pamiętam, że z sianokosami dziadkowie spieszyli się, by zdążyć wysuszyć siano w przerwach między deszczami i jeździło się na łąkę często, by raz składać siano w stogi, a za chwilę rozrzucać te stogi grabiami do suszenia. Pamiętam też, jak moja dawna koleżanka mówiła, że nigdy nie jeździ w lipcu na urlop, bo w lipcu jest sporo deszczowych pogód. 


Dni upływają spokojnie, przestałam się stresować audytorką i nie denerwuję się w czasie rozmów z nią, choć te rozmowy przypominają odpytywanie przez surowego nauczyciela nieprzygotowanego uczniaka, rozumiem, że to co dla mnie kończy się krótkim wstydem, dla niej może skończyć się karą finansową. Miałam napisać jeszcze trochę wyjaśnień i sama ona powiedziała coś, jakby wszystko zmierzało ku końcowi. 


Poza tym sprawy układają się pomyślnie, choć gdybym miała oznaczyć na fejsbuku status związku, musiałabym wybrać "to skomplikowane". Nie jestem wcale stanowcza i twarda, oddałam mu właśnie przysługę, którą obiecałam, gdy było wszystko OK z mojej strony i nie robiłam dram, i wcale nie czuję się wykorzystana, lecz mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. 

Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Kto jest prawdziwą gwiazdą?

302 w kafejce