236 monotonia

 Dzień za dniem w monotonnym ruchu. Pamiętam, jak przyjaciółka opowiadała o jakiejś książce o życiu w klasztorze, które było takie spokojne i ciche, że upuszczenie misy w kuchni stawało się wydarzeniem dnia. Jedynym urozmaiceniem z wczoraj była joga, po której późno wróciłam do domu, coś tam zjadłam i padłam po zarwanej dzień wcześniej nocy. 

Od jakiegoś czasu myślę nad relacją (i nie jest to kwestia myślenia tylko przez ostatnie dwa dni, ale raczej ostatnich kilka miesięcy) - oczywiście było w niej dużo dobrych chwil - ale jest coś, co sprawia, że wolę, żeby to tak zostało jak teraz - na odległość i telefon. Problemu do domu dzieci sobie nie sprowadzę. Czuję, że jestem w zawieszeniu i nie umiem zrobić kroku ani do przodu, ani wstecz. Może jestem uzależniona, może lubię mieć orbitera. Życie na czekanie.

Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Kto jest prawdziwą gwiazdą?

302 w kafejce