248
Plany sobie, a życie sobie. Jak już byłam w biurze, to koło dziewiątej zadzwonił tata, że załatwił kominiarza dla siebie i znajomych i może jestem zainteresowana, bo do ubezpieczenia potrzebny jest przegląd kominiarski. Byłam. Więc wysłałam ostatnie biurowe dokumenty, które były do wysłania i wróciłam do domu. Kominiarz był niestety bez mundurka i cylindra, ja zapomniałam się załapać za guzik, ale papier jest. Na ten rok z prac została jeszcze naprawa napędu w bramie wjazdowej i wycięcie drzew na działce budowlanej.
Potem pojechałam na zastrzyk i do lekarza. Na zastrzyku usłyszałam, że mam twarde pośladki, więc nie wiem, czy młoda pielęgniarka nie umiała się wkłuć, czy to efekt po jodze.
Awizo z napisem "sąd" okazało się być awizem od komornika w sprawie mojej lokatorki - w lipcu skierowałam do komornika kolejny wniosek o egzekucję i przyszło pismo, żeby zapłacić zaliczkę na koszty komornicze. Ech, nie dość, że babka mi nie zapłaciła i ją musiałam sponsorować, to jeszcze muszę płacić, by - być może - odzyskać pieniądze.
Waga przestała tak szalenie spadać, dzisiaj było 57,4 kg - dobrze, że wczoraj nie zmieniałam paska. Pewnie dlatego, że zjadłam tradycyjny obiad - kopytka, mielony. Nie chcę popełniać tego błędu, wracam do sałatek z małą ilością węglowodanów i zobaczę, dokąd mnie ta droga zaprowadzi.