250

 Waga nadal łaskawa dla mnie, wciąż poniżej 58 kilogramów. 

Randka jak randka, to nie pierwsze moje spotkanie z L., nie wiem, po co na nią nalegałam, bo w "sprawie" nie przyniosła rozwoju. Mam w sobie więcej krytycyzmu w stosunku do tego, co tu opisywałam - bo samą krytykę czułam wcześniej. Byłam niemal zmierzła, bo na wszelkie próby flirtu odpowiadałam tak, jak myślę od dłuższego czasu - nie flirtem, lecz z serca i ścinająco. L. oczywiście zauważył mój chłód i to - zupełnie na odwrót - poskutkowało jego większym przybliżeniem, przynajmniej takie mam po sobocie wrażenie. Powiedziałam mu o wyniku mojej obserwacji jego postępowania i ... nie wiem. Tak jak napisałam kiedyś - przyjemnie jest mieć orbitera, ale z drugiej strony może przez to blokuję się na inne znajomości. Których nota bene nie chce mi się nawet nawiązywać. Jak myślę o tej relacji, to przychodzi mi do głowy słowo "situationship", chociaż w sumie nie wiem, czy dobrze je dobrałam. Plusem jest to, że się widzieliśmy i że zjadłam obiad w restauracji sygnowanej nazwiskiem Gesslerki. Mam też pozytywne wrażenia z pociągów (oczywiście, to nie pierwszy raz, kiedy nimi jechałam) - w porównaniu z czasami moich studiów są naprawdę piękne, czyste i nowoczesne.

Poza tym mam plany dotyczące odmeliniania chałupy na dziś - wczoraj nastrój miałam umiarkowanie chandrowy i średnio chciało mi się to robić. 

Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Kto jest prawdziwą gwiazdą?

302 w kafejce