311

 Na chwilę zapomniałam się z redukcją. Kiedy w długi weekend brałam kurczaczki z KFC dla dziecka, dali do tego aż trzy porcje frytek - wszystkie pożarłam jeszcze w samochodzie (dziecko nie je frytek). W środę poprawiłam połową bochenka chlebka z ziarnem. Jednak wszystko się naprawiło, dzisiaj pomiar wagi wskazał 58,9 kg. 

Jedna z córek L. sprawiła sobie pieska, piesek obecnie waży 20 kilo, docelowo 40. Dzieci nie ma. Nie powiedziałam mu, co sądzę o "psieckach" i 40-kilowych pieskach trzymanych w blokach, zwłaszcza w sytuacji, gdy pies boi się klatki schodowej i odmawia chodzenia po schodach (kładzie się i trzeba go wnosić i znosić), ale swoje pomyślałam. Szanuję decyzje o posiadaniu psów/kotów zamiast dzieci, ale swoje zdanie mam. Sama, mimo że mieszkam w dużym domu z podwórkiem, nie myślę o posiadaniu psa, ani kota - nie czuję, żeby mnie było stać na zwierzę w obecnych czasach, gdy od ich właścicieli wymaga się więcej, niż od matek dzieci; ani nie mam w sobie miłości do zwierząt. I to jest główny powód. Wystarczy, że muszę się zajmować psami rodziców, gdy wyjeżdżają; a wyjeżdżają kilka razy w roku.

Weekend zapowiada się spokojnie, choć przywiozłam sobie dokumenty z biura i zastanawiam się, czy troszkę nad nimi nie popracować. Ale nie jest to koniecznością. Siadłam sobie na razie w gabinecie przy świecy.

Popularne posty z tego bloga

Sylwester marzeń

Kto jest prawdziwą gwiazdą?

302 w kafejce