Posty

322

 Z paznokci dzisiaj nic nie wyszło - L. dojechał do mnie w godzinach zabiegu, więc wiadomo, że jego wizyta stała się priorytetem i przełożyłam termin.  Poszliśmy na pizzę w ramach obiadu, ja dostałam z gorgonzolą, gruszką i orzechami włoskimi - pizzerman się pomylił i upiekł mi to zamiast quattro formaggi, ale super smakowało i nawet ucieszyłam się z tej pomyłki. Po odstawieniu go na dworzec odebrałam paczki - słodycze dla bratanic, kalendarze adwentowe dla mojego młodszego (starszemu wysłałam bezpośrednio na warszawski adres), moje suplementy. Dzień spokojny i udany.

321

 Od jakichś kilku dni chodzi za mną myśl o podcięciu końcówek, dosłownie dwa centymetry. Jestem więc umówiona na dziś do fryzjera. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie umówić się na ombre (ale doszłam do wniosku, że lepiej dla portfela jak moja farba będzie nazywać się, jak wyczytałam u kogoś sympatycznego, "z promocji"). Jutro idę robić paznokcie. Chodzę do dziewczyny, która na Booksy opisana jest jako poczatkująca pracownica, więc płacę poniżej normalnej stawki salonowej, ale paznokietki wychodzą pięknie. Dziewczątko nie ma jeszcze skończonych osiemnastu lat, ale twierdzi, że już ma czteroletnią praktykę. Oczywiście zaczynała od robienia sobie i rodzinie. Jak z nią o tym rozmawiałam, to przypomniał mi się stary dowcip o szukaniu przez pracodawców dwudziestoletnich pracowników z dziesięcioletnim doświadczeniem. Nastrój lekko w górę, dzisiaj widzę sens nie tylko pracy zawodowej. Dzisiaj też czuje należycie, jak dotąd, wykorzystany dzień. Może nawet znajdę energię w sobie, ...

320

 Skonsultowałam objawy zmęczenia z koleżanką z pracy i wyszło od niej, że  fajnie by było, gdym zaczęła suplementować magnez i witaminę B (konkretnie cytrynian magnezu w dawce co najmniej 500 mg  tu i kompleks witaminy B tu ), zwłaszcza że jestem kobietą w okresie perimenopauzy. Zamówiłam i dobrałam sobie do tego BioMarine NeuroLipids ( tu ), brałam to kiedyś i lepiej funkcjonowałam, w sumie nie wiem, dlaczego przestałam.  W pracy rano zaplanowałam sobie jedno, wyszło zupełnie co innego, do tego nagle poczułam się tak zmęczona, że znowu wcześniej wyszłam. Musiało być naprawdę źle, bo przed wyjściem odebrałam telefon od klientki, która zapytała, dlaczego tak smutno brzmię. W domu zjadłam trochę ptasiego mleczka (cukier) i zmęczenie przeszło. Może to wszystko stres, bo wczoraj wieczorem zapodałam sobie melisę z szyszką chmielu i nawet spałam całą noc z tylko jednym wybudzeniem. Przyszły mi wreszcie herbaty Yogi, mam je tylko odebrać z paczkomatu, więc czekam sobie, aż...

319 edit.

 Południowy wpis jakoś tak mało  optymistyczny, a przecież moje życie płynie sobie lekko. Muszę się tylko pilnować i nie słuchać za dużo dołującej muzyki, bo wtedy siada mi nastrój. Młodsze dziecko dużo opowiada o czasach podstawówkowych, gdy z jego tatą "mieliśmy kosę". Kosa odeszła w niepamięć, choć przyjaciółmi nie jesteśmy - wrogami też nie, raczej neutralnie. A więc dziecko przyznało się w jakich okolicznościach zniszczył się jego pierwszy smartfon i że jego rodzeństwo (wbrew temu, jak to drzewiej wyglądało) nie jest winne temu zdarzeniu. Ja też, wydaje mi się, jestem dużo pogodniejsza, niż w tamtych mrocznych czasach.  Skończywszy dzisiaj moje zaplanowane obowiązki koło dwunastej, o trzynastej rzuciłam nieśmiało w przestrzeń biurową "A może ja bym na dzisiaj już sobie poszła?" i otrzymawszy zgodę, czym prędzej ulotniłam się z pracy. Pojechałam na zastrzyk, weszłam do apteki po melisę, dwie godziny później byłam na hennie. Wyciszyłam telefon, bo pomyślałam sobi...

318

 Mam kłopoty ze snem, co mnie martwi, bo może to oznaczać nawrót choroby. Wczoraj niepotrzebnie czując piasek pod powiekami wypiłam po południu ze trzy kawy, które najwidoczniej w połączeniu z wciąż trwającym audytem wpłynęły na mnie pobudzająco. Przypadek syna koleżanki z pracy sprzed dwóch miesięcy sprawił, że wiem, że nawrót może nastąpić mimo brania leków - coś pstryka w mózgu i nagle jest za dużo dopaminy. Będę dzisiaj w aptece, może kupię jakąś herbatkę wyciszającą i wiem już, że dla mnie istnieje limit dwóch kaw dziennie z samego rana. Audyt ciągnie się jak flaki z olejem, ciągle coś wychodzi - w sensie jakieś moje przeoczenia. Niby staram się do tego spokojnie podchodzić, powtarza sobie, że to tylko praca, ale skoro nie umiem zasnąć o rozsądnej porze, to znaczy, że wewnętrznie to na mnie wpływa.  Wczoraj po północy do mojej sypialni zajrzało dziecko i powiedziało: "widzę, że zmieniłaś imię na Nocny Marek". Takimi tekstami tak bardzo przypomina mi jego ojca - choć wizu...

317

 Na południu spadł śnieg, u nas też, ja wyciągnęłam wełniany płaszcz z szafy. W płaszczu obie kieszenie były dziurawe, ja ze starczej ślepoty ledwo nawlekłam nitkę na ucho igielne, ale jakoś operacja "zaszywanie kieszeni" się udała.  W płaszczu bardziej elegancko, niż w puchatej kurtce, w której kołnierz co trochę usmarowany bywa podkładem do twarzy. Przyszedł kalendarz adwentowy z herbatami - jak to ja: nie poczekałam z nim do grudnia, tylko od razu zaczęłam konsumpcję. Akurat teraz miałam czas na degustację. Przy okazji wspomniała mi się herbata z dodatkiem lukrecji kupowana w zwykłym, holenderskim dyskoncie i coś tam sobie wyszukałam na Allegro z jakichś jogicznych herbat, zobaczę, jak będzie smakowało. Ostatnio piję dwie kawy dziennie i morze herbat. Z lokówko-suszarki zrezygnowałam jednak: włosy mam z natury proste, niepodatne na zakręcanie, więc dotychczasowa suszarka będzie się dalej sprawdzać.  Jak mi wyjdzie w praktyce rezygnacja z koczka-antenki i codzienne myci...

316

 Wczoraj jakoś tak wymarzłam w biurze - kaloryfer w moim pokoju niemal nie grzeje, więc rozkładam sobie na fotelu koc elektryczny, żeby podgrzewać dupkę. Dopiero po przyjściu do domu rozłożyłam się pod elektrycznym kocem (drugi mam w domu) i dopiero to pomogło, rozgrzałam się tak, że do teraz, rana, jest mi niemal gorąco. Troszkę popłynęłam w zakupy - nabyłam dwie bluzy (dzisiaj ma je przywieźć kurier), kalendarz adwentowy z herbatami (herbaty w nim dość drogo wyszły) i na koniec suszarko-lokówkę z zamiarem zaprzestania chodzenia w wiecznym koczku-antence. Na dzisiaj plan jest taki, że czekam na kuriera, w tak zwanym międzyczasie zajmuję się sprawami pracowymi (o ile w ogóle zmobilizuję się rozłożyć papiery). Dziecko jedzie do ojca, więc gotować nie muszę, luz blues.  Na innym portalu dostałam pytanie (w związku z poniedziałkowym wpisem) dlaczego w ogóle zdecydowałam się na relację z L. w takim kształcie, że sama nie potrafię włożyć jej w żadne ramy (choć ostatnio przyszedł mi...