czwartek, 12 grudnia 2024

12/12

 Miron Białoszewski

mironczarnia

męczy się człowiek Miron męczy

znów jest zeń słów niepotraf

niepewny cozrobień

yeń

Taki wiersz pojawił się na próbnej maturze z polskiego w tym roku, ponoć uczniowie znaleźli jakiegoś Mirona Białoszewskiego na Instagramie i poprosili o odpowiedzi na pytania z egzaminu, a on odpowiedział, żeby do niego nie pisali, bo sam nie wie. Poeta zmarł 40 lat temu, więc zbieżność nazwisk przypadkowa.

z drugiej strony ostatnio widziałam na zdjęciu biały piec kaflowy z mieszkania tego poety, więc zrozumiałam o czym jest wiersz z podstawówki

Mam piec

podobny do bramy triumfalnej!

Zabierają mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!

Oddajcie mi
piec podobny do bramy triumfalnej!!!

Została po nim tylko

szara
naga
jama
szara naga jama.

I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza – ra – na – ga – ja – ma
szaranagajama.

Junior na egzaminie gimnazjalnym miał fraszkę "Życie mnie mnie" Sztaudyngera.

Poczucie humorów układających testy nie opuszcza, zwłaszcza, że Lolek gadał mi, że w teście z polskiego był plakat "Konia z Valony", na co oczywiście uczniowie zwrócili uwagę ze śmiechem. You know, Koń z Valony. 

U mnie spokój, wczoraj kupiłam dzwonka karpia i zakwas z buraka, karpia moczę w mleku (ponoć ma lepszy smak od tego), moczę też grzyby do kapusty i ugotowałam warzywa na zupę jarzynową. Dzisiaj po pracy gotowanie.

wtorek, 10 grudnia 2024

10/12

 Dawno temu wyczytałam powiedzenie, że pan Bóg śmieje się, gdy robimy plany.

Ze wspólnych świąt z Ukochanym nici, praca go rzuca jeszcze dalej ode mnie; ale za to widzimy się teraz w weekend, więc szukam karpia i zakwasu buraczanego na już.

Dzisiaj składalam zeznania na policji w sprawie najemcy (oszustwo finansowe i dewastacja mienia), ciekawe jak sprawa się potoczy, z doświadczenia wiem, że nic to wspólnego nie ma z telewizją, gdzie w czterdziestominutowym odcinku popełniana jest zbrodnia i odnajdywany sprawca, a policjanci ciągle są w terenie i łażą za zabójcą jak Columbo; papiery pójdą na czyjeś biurko, a jak ten ktoś zachoruje, to mogą przeleżeć cały czas jego choroby, nawet kilka miesięcy nieruszone. Sprawdziło się z wróżby tarotowej to, że kobieta uciekła do jakiegoś mężczyzny (wyszla za niego za mąż i zmieniła nazwisko) i że w grudniu urząd zacznie szukać tej kobiety. Na resztę nie mam wpływu, ukochany mówi mi, żebym się nie podniecała, nawet jeśli zostanie wszczęte postępowanie w tej sprawie.

Dla odstresowania pojechalam z synem do fastfoodu i dostałam pyszne latte.



Poza tym mam już wszystkie prezenty dla wszystkich.

poniedziałek, 9 grudnia 2024

9/12

 Jestem bardzo zadowolona z weekendu, pięknie z synem sprzątaliśmy dom. Garaż w piwnicy wyczesany, syn posprzątał pokój gier (jest tam bilard i stół do ping ponga). Wymyłam sobie zmywarką szkło z dwóch witrynek w salonie i przearanżowałam zbiory kieliszków. Wyrzuciłam też część z nich, z takich które od dwudziestu lat nigdy  nie były używane.  Do dekoracji kominka zamówiłam lampki LED, groszowe sprawy, a myślę, że będzie efektownie. Dla rozluźnienia i nastroju paliłam cały dzień świecę pt. "Jingle Bell Sangria" i podglądałam "Matki Pingwinów". 

Wygadałam się przedwczoraj Ukochanemu i ustąpił ciężar w piersi, który odczuwałam: raz z powodu balastu, który tam nosiłam, drugi raz z powodu ukrywania tego przez Ukochanym. Teraz wiemy oboje, więc lżej znosić tę wiedzę. 

Obym pozbyła się lęku na dźwięk telefonu w ciągu dnia, w zasadzie jedyny oczekiwany sygnał, to ten, kiedy Ukochany dzwoni lub pisze.

sobota, 7 grudnia 2024

07/12

W piątek w pracy pełen luz, trzy czwarte dnia zeszło na świętowaniu sześćdziesiątych urodzin współpracownicy i Mikołajek, wyszło bardzo przyjemnie, bo każdy z pracowej imprezy wyszedł z jakimś prezentem. 


 Po pracy polazłam go galerii handlowej, shopping powtórzyłam w sobotę rano i tym oto sposobem zaopatrzyłam się w farbę do malowania włosów oraz większość prezentów świątecznych dla bliskich. Dla siebie dodatkowo kupiłam świecę o zapachu Jingle Bell Sangria (Sangria o zapachu "dzwonią dzwonki sań"), właśnie ją odpaliłam i pokój napełnił się owocowo-winnym aromatem.

Piwnica nabrała przestrzeni, wywiozłam z niej jeszcze kilkanaście rzeczy na PSZOK dzisiaj rano, w tym stary materac piankowy, pozamiatałam podłogę i poukładałam dziecięcego quada, motorower, który kiedyś kupiłam dla dzieci, żeby im staż do ubezpieczenia OC szedł i kosiarkę do trawy. Jestem z siebie bardzo zadowolona, że się za to zabrałam, większość domu mam ogarniętą, a piwnica zawsze stała odłogiem. I wreszcie zmiana w tym zakresie. Po tym, jak pozbierałam się z przeszłością, robię miejsce na nowe życie.

Nie mogę uwierzyć, jeszcze tylko 17 dni do Wigilii, bardzo chciałabym ją wreszcie spędzić z Ukochanym, ale na razie nie wiem, nie wiem, jak będzie, wszystko takie na wariackich papierach i niewiedzy. 

wtorek, 3 grudnia 2024

3/12

 W pracy pochwaliłam się, że mam już wyciągniętą choinkę, więc rozpoczęta dyskusja przez koleżankę - świadka Jehowy, po co w ogóle chrześcijaninowi choinka, co to za symbol w ogóle i że ona wierzy w to, co ma solidne podstawy. Odrzekłam, że w takiej kulturze zostałam wychowana, będę sobie choinkę stawiać wiedząc nawet, że to pogański symbol i że ja w ogóle jestem poganką bez własnej woli ochrzczoną, że jest mi obojętne kto w co wierzy, że kiedyś randkowałam z facetem, który był zakochany w kulturze indiańskiej i zabierał mnie na szałasy potów, gdzie opowiadano różne opowieści, na przykład o potopie, więc ja nie mam pewności, kto był pierwszy z potopem, Biblia czy amerykańscy Indianie, czy ci co wierzyli w Anunnaki. 

W domu biega, krzyczy pan Hilary, gdzie jest kluczyk od skrzynki pocztowej, bo w środku awizo. Biegałam po domu z kwadrans przypominając sobie fakt, że ostatnio tak go odkładałam, że przy odkładaniu już myślałam do siebie, że na pewno nie znajdę, w końcu poszłam do skrzynki z zamiarem oderwania drzwiczek, podniosłam wieczko i okazało się, że kluczyk zostawiłam w skrzynce. Aha.

Znowu dzisiaj rano wywoziłam rzeczy na PSZOK, chyba będę wnioskować o kartę stałego klienta.

poniedziałek, 2 grudnia 2024

2/12

Kupiłam kolejną szczotkę Olivia Garden, to najlepsze szczotki do włosów, jakich używałam, niech się Tangler Teezer schowa. Mogłabym używać długo, ale Olivia garden wyczesuje z włosów kurz z poduszek (tak mi się przynajmniej wydaje), ja nie potrafię tego wyczyścić, więc po jakimś czasie starą, brudną szczotkę wymieniam na czystą, nową. 

Pojechałam do przyjaciółki oddać płyty i boomboksa i w radiu poleciało "Driving home for Christmas", poczułam się mega świątecznie, aż pomyślałam, że pora zmienić wianek na drzwiach na coś bardziej bożonarodzeniowego. Może się dzisiaj przejdę po TK Maksie. Poza tym chcę sobie kupić jakąś ładniutką ramkę na zdjęcie do mojego domowego gabinetu i jakieś ładne kubki do mycia zębów.

W sobotę podjechali rodzice po śrubki, przy okazji weszli na kawę, mama nagle patrzy, a na bocznych półkach szafek kuchennych dosłownie centymetrowa warstwa kurzu. Popatrzyła na mnie ze zgrozą "dobrze, że z ojcem nie mieszkasz", ojciec powiedział z przekąsem i znawstwem  "nie masz pana", a ja odrzekłam beztrosko "bo ja żyję na luzie".

Tym niemniej w niedzielę wytarłam te półki.

Oprócz tego w niedzielę łaziłam od czasu do czasu po piwnicy i dalej ją porządkowałam. nigdy wcześniej nie zrobiłam dla piwnicy aż tyle, z reguły ograniczałam się do pozamiatania podłogi. Wyrzuciłam pudło przeterminowanych kosmetyków z łazienki. Na koniec wstawiłam wosk do depilacji.

W temacie prezentów coś, co sprawiło, że usłyszałam w głowie dzwoneczki z piosenki 

 Mariah Carey ;)

niedziela, 1 grudnia 2024

01/12

 Coś spieprzyłam z głupoty własnej i teraz martwię się o konsekwencje. Podjęłam wprawdzie działanie naprawcze, ale nie wiem, czy to, co zdążyłam nabroić, będzie można odkręcić. Gryzie mnie to od środy, w środę taka byłam zdenerwowana, że spałam dwie godziny. Moja osobista sprawczość w tym temacie wynosi 0. W ogóle wpadłam na takie zdanie w Internecie: "moja osobista sprawczość to poziom "mogę sobie skutecznie zrobić herbatę" i tu mam sprawczość 100% - która jednakowoż mi siądzie, jeśli skręcę nogę." Trafia do mnie.
.
Syn czasem pyta mnie o coś, co było "za moich czasów". Niezmiennie mu wtedy odpowiadam, że teraz też są "moje czasy", tylko mam prawie pięćdziesiąt lat, więc jest inaczej, niż za czasów mojej młodości, a jeszcze inaczej, niż za czasów dzieciństwa w PRL. W piątek wieczorem słuchałam sobie muzyki z kanału 54 i uśmiechałam sie do siebie, bo grali przeboje roku 1997, a więc roku, gdy miałam dokładnie dwadzieścia lat. Czasy studiów, pierwszej poważnej miłości, luzu i ogólnego niemartwienia się. Jedną z oznak mojego dojrzałego wieku jest zapewne to, że wciąż oglądam dwa popołudniowe seriale w prawdziwej telewizji, a nie na platformach streamingowych, po które sięgam wyłącznie wtedy, gdy ktoś mnie zainteresuje danym tytułem. Może też to po trochę dlatego, że wolę czytać, niż gapić się w ekran i gdy leci mi w tle telewizor, to i tak coś czytam przy tym.
 
Po dziewięciu latach gołych okien w salonie postanowiłam z powrotem powiesić tam firany (mam cztery okna w salonie). Wyjęłam je z szaf, zaczęłam prać jedną po drugiej. Będę miała z powrotem salon w pierwotnym wyglądzie. 

Oprócz tego cały dzień łaziłam kręciłam się po domu, wyciągając różne stare śmieci do wyrzucenia. Co mi się jakaś zapomniana szafka czy pólka wspomniała, to szłam do  niej i wywalałam zawartość. Coś tam wywiozłam na PSZOK. Ojciec wziął sobie wszystkie śrubki, gwoździe i nakrętki oraz siedmiokilową butlę gazową. Rano byli panowie od zbierania złomu, więc też oddalam im jakieś szpargały. Wysmarowałam pismo do komornika, który przysłał mi pismo, że chce umorzyć egzekucję od lokatorki, bo ta jest bezrobotna, na zasiłkach, bez stałego meldunku, bez środków na rachunku bankowym i bez majątku, z innymi długami, więc egzekucja jest bezskuteczna. 

21/12

  Nie zmieściłam się autem w bramie - do lakierowania chyba tylko jeden element, myślę, że pójdzie z AC. O czternastej w sobotę pogrzeb brat...